Co tu pisać, przez zimę wszystko się skomplikowało.
Od ponad miesiąca nie byłam u Gali, co ostatecznie
doprowadza mnie do nerwicy.
Przez dwa weekendy z rzędu (od piątku ok.18 do niedzieli
ok.16) byłam w Huzarze na wachcie. Mimo, że było dużo roboty i trochę sprzeczek
jestem zadowolona, bo zyskałam na treningach, na które normalnie mnie nie stać.
Teraz od tygodnia jestem chora, ostatecznie siedzę non stop
w łóżku T_T
Między czasie zamówiłam używaną czerwoną derkę polarową w
rozmiarze 155 z intencjami dla Gali, ale nigdy nie wiadomo czy nie okaże się za
duża. Humpf. Tak więc poszły wszystkie moje (i tak marne) oszczędności.
Przez czas kiedy nie byłam u Gali rozmawiałam parę razy z
właścicielem przez telefon, zapytać co u niej i wgl. Potwierdzone, że jest w
ciąży, więc wszelkie moje ambicje np. na wydzierżawienie jej i przeniesienie do
Huzara spełzły na niczym. Z drugiej strony pomimo źrebaka chcę z nią
intensywnie trenować.
Pojawił się drugi problem. Właściciel miał do mnie
pretensje, że odkąd nie przyjeżdżam Gala zrobiła się strasznie nerwowa i, gdy
raz miała by zaprzęgana do bryczki to stanęła dęba (a nigdy czegoś takiego nie
odwalała). Powiedział, że jak znajdę czas, wyzdrowieję itd. Mam przyjechać, a
on sprawdzi co ja z nią wyprawiam.
Nie chcę na nikogo nagadywać, ale o czymś to świadczy, jeśli
z jednej strony ja przyjeżdżam i zawsze najpierw pracuję z nią z ziemi nad
więzią i zaufaniem, chodzimy, biegamy w ręku i luzem, w siodle w końcu zaczyna
się rozluźniać, nie płoszyć, a potem mnie nie ma i słyszę, że klacz wyrabia nie
wiadomo co. Szkoda mi jej.
O ile wyzdrowieję chcę do niej jechać w weekend, na dłużej,
żeby w końcu znowu mieć czas tylko dla siebie na zabawy i psoty :D
Na święta pewnie dostanę jakieś niewielkie nowe fundusze,
muszę sprawić Gali futerko na popręg i może jakieś lepsze pod siodło, sama nie
wiem.
Tak bardzo bym chciała, żeby była moja ._.
Zdjęcia z poprzednich pobytów u Gali:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz