poniedziałek, 22 lipca 2013

I'm not lucky enough..

Krótki filmik z Huzara.
---

Wszystko potoczyło się tak jak nie powinno..
Niestety, zawsze mam jakiegoś durnego pecha do koni, stajni itd.

Ale od początku.



Jakiś czas temu Pan Jan zgodził się na drugi wyjazd do Huzara, żeby podszkolić się z Galą :)
Wyjechałyśmy na I turnus, trwający w dniach 30.06-10.07.
Aach, już nie będę opisywała ze szczegółami tego wszystkiego…
Ale.. cały czas praktycznie miałam treningi z Panią Ksenią. Z początku obozu było po jednej jeździe dziennie, potem były dwie.
Raz miałam również trening z P.Markiem, który w jakieś 30 minut nauczył Galę porządnego chodzenia na prawą stronę, tzn. z właściwym wygięciem głowy do wewnątrz.
No i 3, może 4 lekcje z Panią Jolą ^^



 To było coś w rodzaju "Galson, idziemy tam!" |D''

 Uśmiech mówi sam za siebie - super trening i super miejsce. Jak często powtarzam-nasz drugim dom! :D

Postępy jeśli chodzi o Galę – cóż, niesamowite jak zwykle. Nauczyła się chodzić z głową do wewnątrz na obie strony, robić porządne wygięcia. Już cały czas żuła wędzidło, zrobiła się o wieeeeeele lżejsza w pysku. Udawały się żucia w stępie i kłusie, robiła super malutkie wolty w stępie. Za 5 próbą zrobiłyśmy piruet w stępie! |D’
Nawet ze 4 razy przechodziłyśmy przez drągi, wohoo. Generalnie jakby porównać ją sprzed roku to w ogóle inny koń :D

Średnio co drugi dzień inna grupa jeździecka szła pławić konie. Wiedziałam od początku obozu, że chcę spróbować tego z Galą, ale z drugiej strony obawiałam się czy czegoś nie odwali |D’
Gdzie tam, po około 6 dniach ciągłego odkładania tego dnia w końcu pojechałam z nią na pławienie :) Było super, bez problemowo w 100%




No, ale wszystko co dobre, szybko się kończy .__.
Pominę jedną sytuację w dzień wyjazdu, bo po prostu mi nie wypada.
Ale jak to ja, na koniec totalnie się rozkleiłam. Tuliłam w płaczu wszystkich po kolei obiecując, że jeszcze wrócę do Huzara.
Rozmawiałyśmy parę razy z P.Ksenią znowu na temat Gali, że najlepiej by było, gdyby była moja. No cóż, nie sta mnie na to..

Po powrocie z obozu zrobiłam sobie dokładnie 4 dni odpoczynku. W tym czasie Gala była tylko 2 razy w zaprzęgu.
To wystarczyło.
Nie wiem jakim cudem, po prostu nie wiem..koń nagle uwstecznił się do poziomu sprzed – uwaga -  miesięcy.
Próbowałam ją rozluźnić, wygimnastykować, robiłam te same ćwiczenia co w Huzarze..nic.
Koń wieszał się na wędzidle jak nie wiem co, pomimo czambonu, mmachała znowu łbem na prawo i lewo, odwalała lamę do góry, kładła się w kłusie, nie reagowała na zwalnianie.
Z mojej strony na samo szkolenie wsadziłam w nią już 4 tysiące. Samo szkolenie, bo non stop bulę kasy na odżywki do grzywy itd.
I wszystko diabli wzięli.
I..pomimo mega milych, ciepłych słów od innych osób, poddałam się.
Od roku pracuję tylko z Galą. Na niej jako tako wyglądam jeśli chodzi o dosiad, ale gdybyście zobaczyli mnie teraz na zwykłym koniu, o zwykłym chodzie..masakra.
Spakowałam wszystkie swoje rzeczy, które miałam w stajni i z płaczem pojechałam do domu.
To miał być ostateczny koniec.
Jednak przez 2 dni za cholerę nie mogłam się pozbierać. Czułam się, jakbym straciła kogoś z rodziny czy coś. To nie jest dla mnie zwykły koń..to nie jest kwestia tego, że znam ją rok i przywiązałam się. Znałam i dłużej inne konie i od tak potrafiłam z nich zrezygnować.
Z Galą złapałam niesamowitą więź już pierwszego dnia…
Po kolejnych 4 dniach wróciłam do stajni. Rozmawiałam z Panem Janem…
Powiedziałam, że nie będę już na nią wsiadać. Koń albo jest dobry w zaprzęgu, albo w siodle. W tym wypadku kompletnie nie można pogodzić jednego z drugim. Póki Gala nie została nikomu sprzedana (tfu!tfu!), nie mogę z niej zrezygnować. Nie potrafię i tyle, zbyt wiele dla mnie znaczy. Nie muszę na nią wsiadać, wystarczy mi jej obecność :)

I tak zbaczając z tego tematu. Przyjechały jakieś półtora tygodnia temu nowe dwa wałachy, 8 i 9 lat, sp po folblutach itd. Z budowy totalne szczupaki. Kiedyś w takich gustowałam, hehe, przed fryzami |D’’
Wsiadałam ostatnio na jednego,wiem, że chodził w skokach. Cóż, jakoś nie chce mi się tam jeździć, ale może podejmę jeszcze parę prób i się dogadamy. Zobaczymy.
PS. Gala wypłowiała od słońca ;)

~ Wracam do regularnego pisania.
Życzcie mi powodzenia z Galą.

Niunia <3

 

1 komentarz:

  1. Nie martw się :)
    każdy koń nadaje się do jazdy tylko niektórzy musza wiecej ćwiczyć:)
    Może jeszcze ci się uda
    Moja Instruktorka Kasia też miała konia który wcześniej chodził pod bryczką i potem chodził taki spięty pod siodłem .
    Ona pracowała nad nią 2 lata ale zmiana była bardzo wielka .
    Kasia mówiła że ona pracowała z nią przez pół roku na lonży .
    Po prostu ja dwa razy dziennie rano i wieczorem lonżowała i robiła różne ćwiczenia rozluźniające i powiem ci że dziś to nie jest to ten sam koń (oczywiście pod względem jazdy)
    Życzę tobie i Gali dużo szczęścia :)

    Pozwolisz że się wypromuje :P
    kochamzycietakimjakimjest.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń