sobota, 16 lutego 2013

Never give up! ;)



 Oglądał ktoś film "Piękne istoty"? :D
Gorąco polecam!
---

Wczorajszy dzień był wyjątkowy. Pojechałam do Gali pełna obaw, że po powrocie z Huzara znowu będzie miłym, ale nieogarniętym koniem..że wszystko zapomniała.
Po przywitaniu, wyczyszczeniu jej i osiodłaniu poszłyśmy na duży padok (około 100 na 200 metrów). Zaczęłam od ćwiczenia chodzenia za mną na luźnej wodzy. Potem stawanie, parę razy cofanie. Na początku ze dwa razy próbowała kombinować, ale po głośnym „Ee!” i ostrzeżeniu bacikiem szło super. Następnie chwilę pochodziłyśmy luzem (bez trzymania jej za wodze itd.). Miałam dylemat co potem-podpiąć ją na lonżę czy zaufać i puścić luzem. Spróbowałam tego drugiego. Musiała się wybiegać, ale bałam się, że na takiej przestrzeni zwieje na drugi koniec padoku i będzie miała mnie gdzieś. Gdzie tam, byłam pełna dumy, bo Gala zaczęła kłusować, powoli wyrabiając sobie koło wokół mnie. Już po chwili chodziła ciągle po jednym obwodzie :D Wewnętrzne ucho ciągle było skierowane do mnie, Gala nigdzie się nie rozglądała, momentami spuszczała na dłużej łeb :) Nawet na prawą stronę (a to jej goooorsza strona) nie było tragedii. Zmiany kierunków również wyszły super. Na koniec stanęła w rogu, przeszłam z nią połowę padoku i kazałam zostać. 3 razy próbowała się ruszyć do przodu, potem po upomnieniach już stała spokojnie. Udało mi się przejść prawie 90 metrów, sukces!
Z wsiadaniem miałam trochę problemów. W stajni nie ma żadnych schodków, a Gala nie toleruje wsiadania z ziemi. Zresztą w Huzarze również była przyzwyczajana do schodków. Na razie nie stać mnie na ich zakup, więc..musiałam wsiadać poprzez podsadzanie mnie u.u’
No, to pierwszy raz w Michałowie wsiadałam z czarną wodzą. Nie wiem czy to od powrotu do jej domu czy po przerwie lub dużej przestrzeni, ale Gala z początku ciągle kombinowała. To nie chciała skręcać, zawracała, napinała się, chodziła slalomem… Nie czułam się pewnie, więc poprosiłam tatę, żeby chodził przy nas. Jednak w pewnym momencie zaczęłam miziać Galę po szyi i uspokajać ją głosem, jak zwykle zadziałało, uff. Ćwiczyłyśmy przez kilkanaście minut zatrzymywania i duuże wolty. Jeździłam krótko i nie próbowałam kłusować, bo bałam się, że wszystko się posypie. Jak zrobiła dobrze zatrzymanie i stała na luźnej wodzy to skończyłam. Mam nadzieję, że niczego nie sknocę, ale wolę już iść małymi kroczkami niż brać się za nie wiadomo co.
Podsumowując: byłam zadowolona z tego dnia, bo w niczym się nie cofnęłyśmy :P
Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej, musi! C:

Daję niżej zdjęcia i lecę spać. Jutro o 9 tata zawozi mnie do stajni i zostawia. Może spróbuję popracować z innymi fryzami.
Btw. Muszę sobie zrobić listę celów i rzeczy do kupienia dla Gali, wtedy będę bardziej zmotywowana <DD (do nauki m.in.., hahaha >D).

I na zakończenie 3 fotki (musiałam rozjaśniać, bo już było prawie ciemno):
 (jak widać na zdjęciach-mój kask się rozwala |D')

 Nie myślałam, że kiedykolwiek trafi mi się tak wspaniały koń


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz